W drodze do Konstantynopola zimową porą...  


Sozopol - depcząc po śladach starożytnych Greków - zimą

Po relacji z gorącej Tunezji zastanawiałam się, gdzie udać się w pogoni za wspomnieniami.... Niby zakładałam, że będę pisać o miejscach, które zwiedzałam w miarę chronologicznie, z drugiej strony myślałam o wybraniu wyprawy na chybił -trafił... 
I w końcu zdecydowałam się na wersję pośrednią. Na pierwszy rzut pójdzie po wyprawie z każdego kolejnego roku, chyba, że mi się koncepcja zmieni... 
Stąd tą serię postów poświęcę naszej zimowej - sylwestrowej wyprawie do Bułgarii i Konstantynopola. 
Rok był 2009, koniec grudnia mroźny tak, że dziś trudno uwierzyć - w nocy dochodził do -20 stopni..., a my, czyli ja, moja Mama, mój syn i przyjaciółka (w zasadzie ten sam zespół co na wyprawie do Tunezji) wybraliśmy się na Bałkany w poszukiwaniu innego słońca i innego Sylwestra... Pierwszy raz wybór padł na wycieczkę autokarową. Hmm... oj, przy tej odległości to przejazdy okazały się dość mało komfortowe... szczególnie dla syna, któremu Pan Bóg nie poskąpił wzrostu... 
Ale po prawie dobie w autokarze dobiliśmy do naszego punktu pobytu, skąd były jeszcze kolejne wycieczki - do Sozopola.
Historyczny Sozopol, pięknie położony na wcinającym się głęboko w morze półwyspie, to jedno z najstarszych miast w Bułgarii. Założony w 610 r pne, jak dziesiątki innych ośrodków miejskich w tym rejonie przez kolonistów z Grecji, tym razem z Miletu. I nie było to miasto byle jakie. Apollonia, jak zwało się w starożytności, było ośrodkiem kultu Apolla (a jakże....) i słunęło z wspaniałego posągu tego boga dłuta Kalamisa, słynnego rzeźbiarza greckiego z V w pne. Jak tereny obecnej Bułgarii objęli we władanie Rzymianie, to posąg pojechał do ... Rzymu.
Po turbulencjach i epoce upadku u schyłku starożytności miasto zapadło w długi sen. Dziś po starożytnych zabytkach w zasadzie nie ma śladu. Dopiero od XVII w, jeszcze pod panowaniem tureckim, zaczęły się czasy ponownego rozwoju. Dziś skarbem Sozopola jest starówka pełna pięknych drewniano-kamiennych domów (ok. 200 ocalało) z XVIII i XIX w znajdujących się w obrębie dobrze zachowanych murów obronnych. 
w lecie jest tłoczno, zielono, można popłynąć na największą wyspę Bułgarii pod wezwaniem św. Iwana, lub na mniejszą pod wezwaniem św. Piotra. Wyspy są oazami przyrody, na wyspie św. Iwana są ruiny klasztoru prawosławnego, od kórego wzięła swoją nazwę oraz największa latarnia morska Bułgarii, dzieło Francuzów z końca XIX w. Mniejszą wyspę św. Piotra nazywają także Wyspą Ptaków - nazwa mówi sama za siebie... 
Dla wielbicieli przyrody jest stąd niedaleko do Rezerwatu Rzeki Ropotamo, gdzie w lecie można popłynąć stateczkiem, lub też dostać się lądem. W zimie musieliśmy się ograniczyć do sozopolskiej starówki. Z drugiej strony w tym sezonie było dość bezludnie i można się było jej pięknem napawać bez tłoku i zgiełku. I tak było pięknie... i w porównaniu do mrozów Polski było znacznie cieplej a niebo czasem było cudownie błękitne, a czasem pięknie usiane formacjami szybko zmieniających się chmur...





Pierwszy spacer po przyjeździe, pierwszy oddech morza.. 


Wejście do portu w Sozopolu w oddali.. 


Piękny księżyc w pełni nocą... 


Jeszcze jeden księżyc na niebie zanim zapadła noc... 

Sozopol pod pięknym grudniowym zmiennym niebem... 




















Niebo i morze niezmienne zachwycało swoimi grudniowymi barwami... 


W dali wyspa św. Iwana z latarnią morską. 


Znaleźliśmy też świetną knajpkę z rybami i widokiem... 







W dali budynki zarządu portu. 


Znalazła się też urocza stara cerkiewka... 


I jeszcze jedna - św. Mikołaja Cudotwórcy.. 


Na murze przysiadł wiatrak... 




Konstantynopol - pierwsze spotkanie... 

Są miejsca do których się wraca i wraca i nigdy nie ma dość... Mimo tego, że jest jeszcze tyle innych punktów na globie, które do nas wołają i wabią nas na tysiąc sposobów, to z ograniczonego zasobu czasu, wycinamy po raz kolejny parę dni w tym szczególnym miejscu... 
Jeszcze nie dotarłam do Rzymu, chociaż większość moich pasji historycznych jest bezpośrednio związane ze światem antycznym, ale w Konstantynopolu mogłabym robić za przewodnika i poruszam się w nim prawie na pamięć... W Konstantynopolu, nie w Stambule. Konstantynopol to stare miasto objęte murami Teodozjusza, plus jeszcze Pera i Galata. Cała reszta tej ogromnej metropolii mnie nie interesuje... więc nie odwiedzam Stambułu, ani Istambułu, tylko Konstantynopol... 
Wtedy, na przełomie grudnia i stycznia 2009 r. zobaczyłam go po raz pierwszy... i wrażenia miałam mieszane. Moja wizja Konstantynopola była osnuta na jego historii jako kontynuatuora Cesarstwa Rzymskiego, zwanego inaczej Bizancjum (chociaż żaden jego mieszkaniec na przestrzeni ponad 1100 lat by się tak nie nazwał...). Chciałam zobaczyć co z tej historii sprzed podboju tureckiego się ostało i miałam nadzieję na dużo... a z tej wspaniałej przeszłości Drugiego Rzymu zostało bardzo niewiele, jak się miałam przekonać... 
Ale nic... 
Pierwsze kroki. Wysiedliśmy z autokaru, zakwaterowaliśmy się w jednym z wielu malutkich, skromnych hotelików, w budynku, którego na pewno jako historycznego nie można było określić i wyruszyliśmy na podbój miasta... Spodziewałam się wielu zabytkowych budynków, a tu ciągnęły się szeregi współczesnych, niezbyt ładnych domów, gdzieniegdzie tylko poprzetykane znacznie starszymi budowlami, często w niezbyt dobrym stanie... Skierowaliśmy kroki ku głównej ulicy, Ordu Caddesi, tej samej, która istniała tu od czasu założenia Konstantynopola. To ona łączyła Forum Teodozjusza, Forum Konstantyna z terenami nadbrzeżnymi gdzie znajdowało się serce miasta - pałac cesarski, Hippodrom, Hagia Sofia... Dziś jest to główna oś komunkacyjna starego miasta, bardzo tłoczna i ruchliwa. Wzdłuż niej położone jest wiele ważnych zabytków, ale czasem trzeba trochę się przyłożyć do tego, aby ich nie przegapić... 
Myśmy wyszli z uliczki przy której był nasz hotelik prosto na Meczet Laleli zbudowany w II połowie XVIII w. przez sułtana Mehmeda III. Piękna, koronkowa konstrukcja z jednym miranetem i wnętrzem w stylu tureckiego baroku jest warta odwiedzenia. Kiedyś do meczetu należały także karawanseraje i inne użytkowe budowle, dochody z których służyły jego utrzymaniu. Czas starł je z powierzchni ziemi... ale pozostał meczet oraz mauzoleum sułtana Mehmeda III, jego syna Selima III i córek.... A od meczetu wzięła nazwę cała dzielnica i znajdujący się w jej obrębie uniwersytet. 


Z uliczki gdzie był nasz hotelik wyszliśmy wprost na Laleli Mosque.


Laleli Mosque to w założeniu był nie tylko meczet, ale cała fundacja, obejmująca także liczne mauzolea sułtańskie, uczelnię, karawanseraje... zostały z tego mauzolea i meczet właściwy. 


Brama wejściowa do kompleksu Laleli Mosque w pięknym marmurze. Niestety ogromny ruch na centralnej ulicy powoduje duże zanieczyszczenie marmuru i budowle tracą na swoim pięknie. 



Kolejne mauzolea sułtańskie.


Konstantynopol pełen jest pozostałości dawnych budowli, które są na różne sposoby zagospodarowywane - tu powstał we wnętrzu mały bazarek... 


Idąc główną prastarą ulicą można po obu stronach zobaczyć wiele zabytków. 


A jak się łypnie w bok, to w dole wąskich uliczek widać morze... 


Po drodze mignął nam jeszcze ważny Meczet Bajazyta (Bayazit Mosque), drugi najstarszy meczet wzniesiony po podbiciu Konstantynopola. Jednak tym razem nie mieliśmy na niego czasu... 



Handlują wszyscy, starsi i młodsi i na każdym rogu...


Wędrując nawet w zimie można napić się świeżego soku z granatu czy pomarańczy, jak też zobaczyć ludzi wykonujących zawody, które u nas zaniknęły.. Temperatury były zresztą ok. 15 stopni, więc w zasadzie nasza wiosna... 


Idąc dalej główną ulicą w kierunku dzielnicy cesarskiej mijamy skromne szczątki Forum Teodozjusza (trzeba się trochę przyłożyć, żeby je odnaleźć i docieramy do Forum Konstantyna, gdzie zachowała się kolumna, na której stał kiedyś jego posąg. Dobrze, że przynajmiej kolumna ocalała... 


Po drodze oprócz wielu pięknych meczetów są także liczne mauzolea sułtanów, ich rodzin i ważnych osobistości. 


I w końcu doszliśmy do serca Konstantynopola, do dzielnicy cesarskiej, gdzie mieścił się pałac, najpiękniejsze kościoły, Hippodrom... Teraz wygląda to trochę inaczej, ale struktura została zachowana... Tam, gdzie był Hippodrom mogący pomieścić 100 000 widzów, dziś jest Plac Ahmeda (Sultanahmet Square), perspektywa którego zamknięta jest z jednej strony przez królujące kopuły Hagia Sofia a z przeciwległego boku przez wspaniały Meczet Błękitny (Blue Mosque). 













Hippodromu już nie ma, ale obelisk przywieziony przez cesarza Teodozjusza dla jego ozdobienia w końcu IV w. dalej stoi... Obelisk jest zresztą znacznie starszy niż sam Konstantynopol - pochodzi z czasów faraona Totmesa III (XV w pne !). Tak więc XXXV wieków historii patrzyło na nas... 



Wzdłuż boku placu stoi pałac Ibrahima Paszy, najsłynniejszego tureckiego wezyra, szwagra Sulejmana Wielkiego, dziś Muzeum Tureckiej i Islamskiej Sztuki.

Błękitnemu Meczetowi, Hagia Sofii należą się osobne posty, tak samo jak cudownym Cysternom Justyniana i paru innym miejscom.. 

Konstantynopol cz. 2 - Błękitny Meczet

Spacer główną ulicą Konstantynopola doprowadził nas z dawnego Forum Konstantyna z jego porfirową kolumną na plac Sultanahmed położony na terenie dawnego Hippodromu. Po prawej stronie jego perspektywę zamyka chyba najpiękniejszy meczet tego miasta (Hagia Sophia dla mnie nie jest meczetem). To Meczet Błękitny lub Meczet Ahmeda. 
Jeden z 5 meczetów w Turcji z 6 minaretami powstał z zamiarem rywalizowania w pięknie i wykonaniu z Hagia Sophią, cudem architektury bizantyjskiej powstałym 1100 lat wcześniej. Trzeba przyznać, że to założenie zostało spełnione.
Budowę rozpoczęto w 1609 r. Sułtan Ahmed ustanowił go w zasadzie jako dar przebłagalny po totalnie przegranej wojnie z Persją. Był to pierwszy meczet budowany po 40 latach przerwy. Nie mogąc sfinansować go z łupów wojennych, jak to było w tradycji za jego poprzedników, opłacił ogromne koszty budowy ze swojego skarbca. Ahmed I wstąpił na tron jako 13-latek i jego panowanie nie należało do udanych pod względem militarnym, ale jego meczet przetrwał i sławi jego imię po dziś dzień. Drugim znaczącym rysem jego panowania jest zerwanie z tradycją mordowania wszystkich braci (i ich męskich potomków) w momencie wstąpienia władcy na tron. Biorąc pod uwagę, że sułtanowie mieli wielu synów, a ci często już swoje rodziny, można sobie wyobrazić jak przerażającym dniem dla nich był moment wstąpienia kolejnego władcy na tron. Nierzadko również synowie byli wyprawiani do wieczności przez panujących sułtanów, gdy zdawali się zagrażać ich pozycji. Taki lost spotkał starszego brata Ahmeda I. Tradycję tę wprowadził zdobywca Konstantynopola, Mehmed II, a złamał ją właśnie Ahmed I. 
Trudno zresztą rzec, jakby się rozwinęło jego panowanie, gdyż zmarł w bardzo młodym wieku 27 lat na tyfus i nie dane mu było rozwinąć skrzydeł... 
Meczet Błękitny został zaprojektowany i wykonany pod nadzorem ucznia wielkiego Sinana, Sedefkar Mehmeda Agę w imponującym tempie, bo jego oficjalne otwarcie było już w roku 1617, roku śmierci sułtana, któremu dane było jednak jeszcze nacieszyć się tym momentem. Ostateczne prace wykończeniowe prowadzono jeszcze za czasów jego brata i następcy - Mustafy I. 
Meczet wzniesiono na miejscu i częściowo na fundamentach Wielkiego Pałacu Cesarskiego bizantyjskich imperatorów. Jest pięknym połączeniem pięciu głównych i 8 pobocznych kopuł, stanowiąc szczytowe osiągnięcie klasycznej architektury osmańskiej wyrosłej z syntezy wzorca Hagia Sophii i geniuszu mistrza Sinana i jego uczniów. 
Wewnątrz, w szczytowych partiach jest ozdobiony 20 000 błękitnych ręcznie malowanych kafli, odwzorowujących 60 różnych wzorów królewskich kwiatów - tulipanów.  Wchodzi się do niego z ogromnego dziedzińca, a na zachodnim krańcu można znaleźć wjazd (!) dla konia, bowiem sułtan miał jako jedyny prawo wjeżdżać do meczetu konno. Aby mu trochę przypomnieć o należnej pokorze musiał pochylić się wjeżdżając pod potężnym żelaznym łańcuchem. 
Wiele cennych ruchomych elementów z wnętrza zniknęło w ciągu wieków, część ocalała w zbiorach muzealnych. Dalej jednak Błękitny Meczet stanowi jedną z największych atrakcji turystycznych i zachwyca przybyszy dziś, tak jak i przed wiekami. 
Należy pamiętać, że jest to czynny meczet, w którym wierni modlą się i gdzie odprawiane są przepisane w islamie modlitwy i uroczystości. Na terenie kompleksu znajduje się także imponujące mauzoleum Ahmeda I i członków sułtańskiej rodziny. 34 lata po jego śmierci pochowano u jego boku żonę Kosem Sultan, jedną z najbardziej wpływowych kobiet w dziejach nie tylko Turcji, twórczynię i niszczycielkę kolejnych sułtanów, prawdziwą twórczynię królów.


Blue Mosque w powodzi świateł. 


Dziedziniec i fontanna Blue Mosque w deszczowy zimowy wieczór.


Piękny model Blue Mosque w puzzlach. 


Kopuły meczetu w różnych oświetleniach. 




Mihrab, wnęka wskazująca kierunek do Mekki i "kazalnica" używana przez immama w piątek.


Słyne błekitne płytki ceramiczne z Iznik.


W perspektywie słynna konna sułtańska rampa prowadząca do meczetu. 


A to wewnętrzny korytarz prowadzący do meczetu ze słynnym łańcuchem, zmuszającym sułtanów do pochylenia z pokorą głowy. 


Grobowce sułtana Ahmeda I, jego żony Kosem Sultan i ich licznych dzieci, jak też innych członków rodziny. 


Wnętrze jest pięknie dekorowane i mauzoleum samo w sobie jest zachwycające.




A na koniec grobowiec "twórczyni królów" Sultan Valide Kosem. Rzadko która kobieta w dziejach dzierżyła taką władzę przez tak długo...



Konstantynopol cz. 3 - Hagia Sofia - 1500 lat patrzy na nas...

Chwała na wieki zaklęta w kamieniu i marmurze, w lekkości kopuł i setkach tysięcy kamyczków tworzących mozaiki... miejsce niepowtarzalne, świadek wielkiej historii, świadek chwały, upadku, świadek kart wstydliwych dla Zachodu... Przez 1000 lat największa chrześcijańska bazylika zamieniona w końcu w sułtański meczet... Nikt się tak nie przyczynił do upadku Konstantynopola jak zdrada, chciwość i zachłanność zachodnich chrześcijan... 
Ta katedra patriarchów Wschodniego Cesarstwa Rzymskiego, miejsce koronacji cesarzy jest szczytowym zachowanym dziełem architektury bizantyjskiej. Wzniesiona przez Justyniana I Wielkiego w ciągu niecałych 6 lat ! na miejscu bazyliki ufundowanej przez Konstantyna i odbudowanej po pożarze 404 r. przez Teodozjusza Wielkiego. Kolejnego pożaru w 532 r. w czasie rewolty Nika bazylika juz nie przetrwała i cesarz Justynian zdecydował o powstaniu całkiem nowego, znacznie większego kościoła. 

Matematyk Antemiusz z Tralles i architekt Izydor z Miletu byli głównymi projektantami katedry, a według tradycji czynny udział w planowaniu miał i sam cesarz Justynian. Powstała świątynia monumentalna, nowatorska w konstrukcji i z miejsca określona jednym z cudów świata. Ściągano do niej materiały i rzemieślników z całego Cesarstwa, pracowały nad jej wykończeniem tysiące najlepszych specjalistów. Efekt był tak porażający, że cesarz Justynian miał wykrzyknąć na jej inauguracji "Salomonie, przewyższyłem cię !". I miał rację, bo po światyni Salomona jeno kawałek muru fundamentowego się ostał, a Hagia Sofia stoi i zachwyca od 1500 lat !

Uszkadzały ją pożary i trzęsienia ziemi. Po raz ostatni kopuła zapadła się po trzęsieniu ziemi i została wyremontowana w 989 r, czyli... ponad 1000 lat temu !!!! Biorąc pod uwagę ile trzęsień ziemi w międzyczasie Konstantynolpol nawiedziło, docenia się skuteczność rozwiązań architektonicznych sprzed wielu, wielu setek lat... 
Największe zniszczenia nie były jednak dziełem sił natury, lecz (jak zwykle) rąk ludzkich. Katedrę dokładnie splądrowano i zbeszczeszczono podczas IV Krucjaty z podpuszczenia Wenecji. Zamiast na niewiernych, zachodnie wojska rzuciły się na braci chrześcijan i zadały Cesarstwu Wschodniemu śmiertelny cios na długo przez zdobyciem Konstantynopola przez Turków... Wstyd, wielki wstyd... 
Ostatnie chrześciańskie nabożeństwo miało miejsce 28 maja 1453 r. i tak go pięknie opisano: 

Gdy zaczął zapadać wieczór, ludzie instynktownie udali się do kościoła Mądrości Bożej. Żołnierze trwali na swych posterunkach wzdłuż murów. Reszta, wszystko jedno – Grecy czy łacinnicy, tłoczyła się w wielkiej świątyni, zanosząc modły o oswobodzenie. Wspólny strach i niebezpieczeństwo sprawiły większy cud niż wszystkie sobory razem wzięte. Prawosławni biskupi, księża i mnisi, którzy zarzekali się głośno, że noga ich nie postanie w katedrze, póki nie oczyści się jej z rzymskiego skażenia, teraz podeszli do ołtarza, by połączyć się z katolickimi braćmi we wspólnej liturgii. Wśród celebransów znalazł się kardynał Izydor, którego wielu wiernych uważało za zdrajcę i heretyka.

W następny piątek odprawiono już w świątyni muzułmańskie modły.... a Hagia Sofia stała się sułtańskim meczetem. Większość bezcennych mozaiek zakryto i dodano elementy architektury niezbędne w meczecie. W sumie dzięki temu wiele arcydzieł przetrwało pod warstwami tynku i znów zabłysło nowym blaskiem po przekształceniu meczetu w muzeum w 1934 r. 

Ponieważ Hagia Sofia była najważniejszym meczetem w osmańskim Stambule, dbano o nią. W XVI w. wielki Mimar Sinan, naczelny architekt Sulejmana Wspaniałego wzmocnił konstrukcję kopuły i dodał charakterystyczne miranety. Na przestrzeni wieków kompleks rozbudowywano, dodano lożę sułtańską, bibliotekę, medresę (szkołę koraniczną), mauzolea kolejnych władców, czy też wiszące do dziś ogromne medaliony z kaligrafowanymi imionami proroka Mahometa i kalifów. Przetrwały także wspaniałe brązowe lampy, dar Sulejmana, stojące po obu stronach mihrabu. 

Gruntowny remont świątyni przeprowadzono w połowie XIX stulecia pod nadzorem szwajcarskich architektów, a po upadku sułtanatu, w 1934 r. meczet przekształcono w muzeum i podjęto prace konserwatorskie m.in. odkrywając mozaiki. 

W 2020 r. niestety z powrotem przekształcono Hagia Sofię w meczet... Mam nadzieję, że nie stanie to na przeszkodzie tak potrzebnemu już ponownemu gruntownemu remontowi świątyni, szczególnie w jej wnętrzu..., które dziś dalekie jest od wspaniałości z czasów Justyniana, a nawet Sulejmana... 
Długo można by pisać o kolumnach, mozaikach, granitach i marmurach... ale nie widzę w tym sensu... znacznie to lepiej i dokładniej już opisano. Tutaj składam tylko hołd wielkim budowniczym i władcom, dzięki którym ten cud ducha i architektury przetrwał wieki, zmiany, katastrofy i trzęsiena i do dziś odciska niezapomniane piętno nie tylko na oczach i umysłach, ale także na duszach zwiedzających i pielgrzymów... 

Na koniec tylko dodam, że kościół/meczet Mądrości Bożej stał się inspiracją dla niezliczonych cerkwi i meczetów, na całym obszarze dawnego Imperium Osmańskiego a także Imperium Rosyjskiego i wielu innych krajów prawosławnych. Nawet wspaniały Błękitny Meczet na drugim krańcu Placu Sułtana Ahmeda nie przebił znaczenia i wspaniałości tej bizantyjskiej bazyliki. Chwała tobie, Justynianie !


Hagia Sofia w pełnej krasie słonecznego dnia.


A tak by wyglądała gdyby w 1918 r. Anglicy utrzymali Konstantynopol i przywrócili go Zachodowi... 


Piękno i dostojeństwo wnętrza... 



Wnętrze w powodzi świateł... 


Spotkanie wschodu z zachodem... nie dobrowolne i nie pokojowe w swojej genezie, ale dziś już w zasadzie się o tym nie pamięta... 




Jedna z najsłynniejszych mozaiek w Hagia Sofia, Chrystus Pankrator z Marią i Janem Chrzcicielem. Wykonana po odzyskaniu Konstantynopola przez Bizancjum po nieszczęsnej IV Krucjacie i 60-letnim okresie Cesarstwa Łacińskiego. 


Jeszcze raz Chrystus Pankrator.


Inna ze słynnych mozaiek, przedstawiająca Matkę Boską z Jezusem oraz parę cesarską - Jana II Komnenna oraz cesarzową Irenę (XII w).


I jeszcze raz Chrystus Pankrator i inna para cesarska - Konstantyn IX Monomach i cesarzowa Zoe
 (XI w). 


Mozaiki na suficie wejścia cesarskiego od strony zachodniej. 


Sułtańska galeria w środku Hagia Sofii. 


Mihrab (wnęka wskazująca kierunek na Mekkę) i świecznki Sulejmana Wspaniałego. 


Minbar - kazalnica immama na piątkowych modłach. 


Płyta grobowa Doży Dandolo, głównego sprawcy nieszczęścia, jakim było zdobycie Konstantynopola przez IV Krucjatę. Kierowany chęcia osobistej zemsty doprowadził do niesamowitej rzezi, rabunku i zniszczenia Konstantynopola w 1204 r, otwierając drogę do zalania ugodzonego śmiertelnie Cesarstwa Wschodniego przez Turków i ostatecznie do zdobycia Konstantynopola w 1453 r. 
Dożę pochowano w Hagia Sofii w 1204 r. Zmarł usatysfakcjonowany rezultatem swoich knowań zaraz po zdobyciu miasta w wieku 90 lat. Nienawiść dobrze go konserwowała. 
Po odzyskaniu Konstantynopola przez Bizantyjczyków 60 lat później, jego kości zostały wydobyte i rozrzucone, co mu się słusznie należało. Jednak płyta grobowa jakoś przetrwała i przypomina o tym, jak działanie jednego człowieka pełnego nienawiści mogą stać się nemezis wielowiekowego mocarstwa.

Konstantynopol cz. 4 - Tajemniczy mistyczny Pałac Jerebatan... 

Tak to miejsce nazwali Turcy... Podziemny Pałac Jerebatan (Jerebatan Saray) - co się pod tą nazwą kryje? A kryje się miejsce fascynujące, w swoim pięknie wręcz bajkowe, chociaż nie przeznaczone w założeniu do oglądania i podziwiania... Pod miejscem spalonej podczas rewolty Nikka katedry św. Eliasza, cesarz Justynian kazał zbudować największy zbiornik wodny zwany przez mieszkańców Konstantynopola Cysterną Justyniana lub Cysterną Bazyliki. Znajduje się on rzeczywiście rzut beretem od Hagia Sofia i placu Sułtana Ahmeda, czyli dawnego Hippodromu, więc w centrum dzielnicy cesarskiej. 
Cysterna to ogromna podziemna komnata, której strop oparty jest na 336 marmurowych kolumnach, postawionych w 12 rzędach po 28 kolumn. Komnata ma wymiary 143 x 65 m i mogła pomieścić do 100 000 metrów sześciennych wody. Kolumny dostosowano do jednakowej wysokości 9 m. Pochodzą one z wielu budowli, zostały zebrane z całego terytorium Cesarstwa Wschodniego, 98 to kolumny korynckie, pozostałe 238 są w stylu doryckim. 
Po zdobyciu Konstantynopola przez Turków ta wspaniała budowla wyszła dość prędko z użycia i pamięć o niej zaginęła. Holenderski podróżnik i uczony Gylles, przebywający w przemianowanym na Stambuł mieście w połowie XVI w. zainteresował się opowieściami mieszkańców o podziemnym morzu z którego wydobywano wodę i łowiono ryby (ryby żyją w cysternach i dziś). Odszukał zejście w w podwórzu jednego z okolicznych domów i odkrył cysternę na nowo... 
Potem już o niej nie zapomniano, za czasów sułtanów poddano ją dwukrotnie konserwacji w 1723 r. i w drugiej polowie XIX w. Ostatni raz poddano ją gruntownej konserwacji w końcu lat 80-tych XX w i wtedy udostępniono do zwiedzania. Wnętrze oświetlone światłem robi kolosalne wrażenie. Las kolumn, woda, cisza tworzą absolutnie mistyczną atmosferę przenikającą aż do szpiku kości... 
Dodam, że jest to największa z cystern, ale (chociaż niewiele osób o tym wie) zachowały się jeszcze dwie inne, które można również zwiedzać. Obie są starsze i również bardzo ciekawe. 
Pierwsza a nich nazwana jest poetycznie Cysterną Tysiąca i Jednej Kolumny, lub inaczej Cysterną Filoksenosa. Ma powierzchnię 3640 mkw (Cysterna Justyniana to 9800 mkw) i zbudowano ją pod pałacem w IV w ne. Mogła pomieścić do 40 000 metrów sześciennych wody. Strop opiera się na 224 wspaniałych kolumnach z białego marmuru z wyspy Proconnessus (dziś nosi nazwę Marmara - oczywiście od złóź marmuru), a za nią całe morze ... Kolumny są wyższe niż w Cysternie Justyniana - miały pierwotnie ok. 16 m wysokości. Po zniszczeniu pałacu nad cysterna w VI w. pomieszczenie poddano remontowi w wyniku którego wzmocniono i podniesiono posadzkę, skutkiem czego nie całe kolumny są widoczne. Po podboju tureckim o cysternie zapomniano. Odkryto ją podczas wznoszenia pałacu dla jednego z paszów w XVII w. 
Obecnie cysterna jest odrestaurowana i można ją oglądać.
Najmniejszą z konstantynopolskich cystern, którą można zobaczyć jest Cysterna Teodozjusza, wybudowana za czasów cesarza Teodozjusza II w pierwszej połowie V w. Ma wymiary 45 x 25 m, a strop opiera się na 32 marmurowych kolumnach o wysokości 9 m. 


Wnętrze Cysterny Justyniana robi kolosalne wrażenie, skutecznie wzmacniane przez system zmiennego oświetlenia. 



W przeciwieństwie do innych cystern udostępnionych do zwiedzania, które osuszono, Cysterny Justyniana są wypełnione wodą, pływają w niej ryby. To dodaje im ogromnie uroku i autentyczności, czas cofa się... 
 




Jedna z dwóch słynnych głów Meduzy. Nie wiadomo skąd ją przywieziono... ale na pewno pamięta czasy antyku.. 

Kolumny w Cysternie 1001 Kolumny są zupełnie inne niż w Cysternie Justyniana. 
Nie zwożono ich z najdalszych zakątków imperium, wycięto je na potrzeby budowy cysterny na niedalekiej wyspie, bez zbędnych ozdób. Tworzą jednolity marmurowy las, a sama cysterna jest osuszona i można jej się doskonale przyjrzeć. 


Jak widać na zdjęciach kolumny łączono z dwóch części przy pomocy marmurowego kołnierza ze względu na ich wysokość (15 m). Po remoncie w VI w poziom podłogi znacznie podwyższono, z dolnych kolumn widać zatem tylko małą ich część. 






I najmniejsza z cystern - Cysterna Teodozjusza (V w ne). 





Konstantynopol cz. 5 - Grand Bazaar... czyli Wielki Bazar

Pierwszy pobyt w Konstantynolopu zbliżał się wielkimi krokami do końca. To były raptem 2 skromne dni, niewiele jak na miasto o tak długiej i bogatej historii. Do odjazdu zostało tylko parę godzin na zwiedzenie ostatniej z atrakcji, a potem już szybkie pakowanie i w drogę powrotną. Po przyjeździe czekał nas jeszcze Sylwester w Sozopolu i wycieczka do pięknego Neseberu, ale o tym kiedy indziej... 

Teraz czas na wyprawę na Wielki Bazar, zanurzenie się w kwintesencję Orientu... 
Jego konstrukcja rozpoczęła się w 1455 r., czyli 2 lata po zdobyciu Konstantynopola. Miasto, poważnie osłabione i doszczętnie ograbione podczas zdradzieckiej IV Krucjaty, po zdobyciu przez Turków prawie 250 lat później przedstawiało obraz nędzy i rozpaczy. Zamiast szerokich brukowanych ulic zostały rozjeżdżone trakty, ruiny pałaców i wielkich budowli publicznych zarastały rośliny, na miejscu wypielęgnowanych ogrodów zasadzono grzędy z warzywami. A na to wszystko nałożyły się jeszcze straszne dni gwałtów i rabunków, pożarów i rzeźi po zdobyciu miasta przez Turków... 
Nowy władca Konstantynopola, Mehmed II, przeniósł do tego szkieletu miasta swoją stolicę i postanowił podnieść miasto z ruin. Nie było to zadanie łatwe, ale trzeba mu przyznać, że sporo w tym kierunku zrobił. To on zlecił prace renowacyjne w Hagia Sofia, wzmacniając kopułę i degradacji tej wspaniałej budowli. Oczywiście, zmienił katedrę w meczet, ale dzięki temu, że zakrył cudowne mozaiki tynkiem, przetrwały bezpiecznie następne stulecia.
Jednym z projektów mającym przwrócić miastu prosperity było zapoczątkowanie budowy Wielkiego Bazaru. Wiadomo - handel dźwignią dobrobytu ! Na początku powstała budowla mieszcząca sklepy i składy tekstylne oraz warsztaty jubilerskie. Ta najstarsza część zwana Eski / Antik Bedesten mieści się na zboczu trzeciego wzgórza Konstantynopola pomiędzy starożytnymi forami Konstantyna i Teodozjusza. Warto wspomnieć, że podobnie jak pierwszy Rzym także drugi Rzym, czyli Konstantynopol, zbudowano na 7 wzgórzach... 
Nowo otwarty bazaar stał się częścią waqf (fundacji) Hagia Sofii, co oznacza, że zyski z niego szły na odbudowę i przebudowę tego monumentu. 
W następnych dziesięcioleciach powstał Sandal Bedesten, kolejny kryty bazar, do którego przeniósł się handel tekstyliami, podczas gdy w starszym bazarze koncentrował się obrót dobrami luksusowymi. 
Wokół tych dwóch budowli z biegiem czasu powstały kolejne sklepy, częściowo też zadaszono przestrzeń pomiędzy nimi i na początku XVII w. Wielki Bazar zyskał swój końcowy kształt kwadratu, podzielonego dwoma głównymi ulicami, trzecia biegła wokół obwodu. Ogólnie było w nim 67 alei przyporządkowanych poszczególnym gałęziom handlu i rzemiosla. Wewnątrz oprócz ok. 3000 (!) sklepów było także 5 meczetów, 7 fontann, parę skwerów, a prowadziło do niego 18 bram zamykanych na noc. 
Bazar otoczony był licznymi karawanserajami i składami. 
W XIX w. bazar stracił mocno na znaczeniu wraz z napływem towarów produkowanych w Europie. Sklepy i składy zaczęły się przenosić do nowych domów hadlowych w Perze i Galacie. 
W ciągu wieków istnienia Bazaar wielokrotnie padał ofiarą pożarów i trzęsień ziemi, jednak za każdym razem było odbudowywany. Ostatnia kompletna renowacja miała miejsce w 1980 r., a od 2012 roku prowadzone są stopniowo prace renowacyjne i adaptacyjne. 
Dziś Wielki Bazar jest jedną z największych atrakcji miasta. Zatrudnienie znajduje tam ok. 25 000 ludzi, a odwiedza go do 400 000 ludzi dziennie !


Jedna z bardziej popularnych i większych bram wejściowych na Wielki Bazar z czasów Mehmeda II (druga połowa XV w).


Kolejna bardzo znana brama ukryta częściowo za bramą oddzielającą od pięknego meczetu Nuruosmaniye, o którym innym razem...


A tak wygląda Wielki Bazar z lotu ptaka. Białe dachy to obie wielkie hale targowe wzniesione za czasów Mehmeda II i Sulejmana Wspaniałego. 


Wnętrze odrestaurowanej hali Eski Bedesten, starszej z hal targowych (43.3 x 29.5 m).
Tu - ulica złotników.


Ja jestem sroka i ulica złotników zapierała mi dech w piersiach... 


Inna z dziesiątek alejek poświęcona tym razem ceramice i szkłu. 


A tu moje ukochane lampy. Pierwszą przywiozłam z tej wlaśnie wyprawy, potem dowiozłam następne i towarzyszą mi do dziś. 



Kolejna część hali poświęcona przyprawom i słodyczom w setkach rodzajów. 
Część ta nazywana jest targiem egipskim lub targiem przypraw. 


Kiedyś na Wielkim Bazarze nie było kafejek ani restauracji, więc jedzenie i picie przynosili sprzedawcy na specjalnych tacach, jakie i dziś można zauważyć, gdy donoszą kawę lub herbatę w trakcie rytuału sprzedaży. Stały także takie kioski w których można było zjeść lub zamówić coś bardziej treściwego.


A to jedna z wielu fontann na terenie Wielkiego Bazaru. Ta wykonana jest w marmurze, inne obłożone są wspaniałymi kafelkami, każda to małe dzieło sztuki. Dbano o nie, nie tylko gdyż dostarczały wody pitnej, ale były ogromnie ważne z racji zagrożenia ogniem. 



I tak dobiegła końca pierwsza wyprawa do Konstantynopola/Starego Stambułu. Nie było czasu smakować, delektować się tą wspaniałą enklawą opasaną imponującymi nawet po wiekach Murami Teodozjusza. Nawet ich wtedy inaczej niż z okna autobusu nie zobaczyłam. Ale to co widziałam przez te 2 dni wystarczyło by powrócić na znacznie powolniejsze i dokładnejsze zwiedzanie parę lat później, ale to już inna historia... 













































































Komentarze

Popularne posty z tego bloga