Wędrówki po północnej Italii - dzień 5.

O Weronie inaczej...

Tak, wiem, Werona to miasto Romea i Julii, miasto nieśmiertelnej opowieści Szekspira... miasto romantyczne... Zdecydowana większość odwiedzających pędzi do pewnego palazzo, gdzie na balkonie podobno Julia stała... Z pewnością na tym balkonie to ona nie stała, bo jest to znacznie później domurowany antyczny sarkofag (sic!) pełniący funkcję balkonu, żeby to odwiedzający nie doznali zawodu.... Julia i Romeo spotykali się potajemnie raczej na tarasie znajdującym się na dachu domu. Podobnie jak w innych palazzo było to bardzo ważne miejsce, gdzie można było zażyć wieczornego odpoczynku po skwarnym dniu nie będąc widocznym dla innych...  Ale z natury rzeczy taki taras to żadna atrakcja turystyczna więc wykorzystano ten piękny antyczny sarkofag i zawieszono to tam...
Że już nie wspomnę, że Szekspir nigdy w Weronie nie był... 

Oto rzeczony sarkofg balkonowy, lub balkon sarkofagowy... 


To tutaj na górze ponad tym winem, jest miejsce tarasu, gdzie jak tradycja podaje się spotykała Julia z Romeo...


Oto i Julia... 
Podobno trzeba ją za pierś potrzymać, aby mieć szczęście w miłości, dlatego biust jest tak błyszczący. To jest statua nr. 2, bowiem pierwszą tak głaskano, że jej się dziura w piersi zrobiła i trafiła do muzeum, a tu stoi kopia... 


Wszyscy turyści biegną oglądać dom Julii, a niewielu pyta się o dom Romea... a stał on (i stoi) zaraz obok siedziby władców Werony. Obecnie też tam siedzi władza... nie wszystko przemija tak szybko...
Dom jest własnością prywatną i nie można go zwiedzać, ale warto go zauważyć...


 Ale nie o Julii i Romeo chciałam pisać, o tym jest już tyle tomów, że nie warto iść w zawody... Chciałam napisać parę słów o wspaniałym mieści o długich antycznych korzeniach, mieście gdzie na starówkę można wejść po antycznym moście, który zrekonstruowano wykorzystując autentyczne kamienne bloki, które swego czasu wylądowały w nurcie rzeki... 

Mieście wspanałych wież obronnych - w średniowieczu rodziny prześcigały się w tym, która zbuduje najwyższą i najwspanialszą. Nie było to zjawisko charakterystyczne tylko dla Werony - takie zawody urządzały sobie największe rody np. Genui czy niemiecki Regensburg (Ratyzbona). Trochę trzeba głowę w górę zadrzeć i jest co podziwiać... 

Werona zachwyca wieloma zabytkami, wspaniałymi kościołami, imponującym amfiteatrem w którym wystawiane są także współcześnie wielkie opery i widowiska (3 amfiteatr we Włoszech pod względem wielkości). Po wspomnianym starym rzymskim moście Ponte Pietra można przejść ze starówki na drugi brzeg Adygi i pójść w górę, zaglądając do odkopanego rzymskiego teatru wyciętego w zboczu wzgórza, a potem wyżej i wyżej do Zamku św. Piotra. Na samym szczycie kiedyś stała rzymska świątynia, potem przerobiono ją na kościół, z czasem rozbudowano miejsce i stało się ono twierdzą Teodoryka Wielkiego, króla Ostrogotów, potem wszystkie te elementy wkomponowano w twierdzę zbudowaną przez Giana Galeazzo Viscontiego z Mediolanu. Potężne zamczysko przetrwało aż przyszli kulturalni Francuzi Napoleona, rozwalili i rozgrabili co się dało... Lata po zakończeniu francuskiej zawieruchy Austriacy zbudowali całkiem nową budowlę - zbrojownię, magazyny i kwatery dla oficerów (1852 - 56) i to jest właśnie to, co na szczycie wzgórza widzimy. Może nie byłby to taki ważny punkt, gdyby nie fakt, że z placu pod Zamkiem jest najwspanialszy widok na stare miasto, nieporównywalny z żadnym innym miejscem. 




Ale ja nie chciałam o tym, tylko o Psie, który panował w Weronie, ba... o całym rodzie... Poważnie, to nie dowcip, chociaż nie o byłe jakie burki chodziło...
Był sobie taki potężny ród (słynny do dziś, bo jego miano nosi np. bardzo słynna opera w Mediolanie), który nie tylko w herbie miał Psa...
Ale i jego członkowie wcale się nie wstydzili, że mówiono o nich Psy... z Werony...
Tak, wielcy władcy Werony średniowiecza nosili imię Mastino, co jest tym samym co Mastyf... a największy z nich przybrał imię Cangrande... czyli Wielki Pies..
No i rzeczywiście kąsał ostro, wykroił sobie niezłe księstwo... potem się znacznie zmniejszyło, ale pamięć i zabytki pozostały... bogactwa też sporo przyniósł do swojej budy w Weronie...
Pozostała też pamięć o Wielkim Psie jako mecenasie wygnanego Dantego i wielu innych artystów... zostały piękne zamki... całkiem sporo...
I co wy na to?

Herb rodu La Scala/ Psów z Werony, panujących nad miastem przez 125 lat (1262-1387) dają miastu okres największej świetności i potęgi.


Mauzoleum rodu La Scala, zaraz obok Palazzo del Podesta, siedziby władców z tego rodu.
I dziś jest to siedziba władz miasta - cóż, pewne rzeczy pozostają niezmienne w zmiennym świecie...



Wielki Pies I - Cangrande I


Palazzo del Podesta, siedziba władz Werony



Spod pałacu władzy byłej i obecnej docieramy wzdłóż Piazza dei Signori, po prawej mijamy zadumanego Dantego, a chwilę potem po prawej widzimy Torre dei Lamberti, najwyższą ze wspaniałych wież obronnych, zbudowaną dla rodziny Lamberti w 1172 r. Chwilę później wkraczamy na najwspanialszy z placy starej Werony - Piazza delle Erbe. Plac po prawo zakończony jest pięknym pałacem w odcienach bieli - Palazzo Maffei, przed którym skrzydła na kolumnie pręży wenecki lew - znak, że i tu Serenissima władała w swoim czasie...









Kawka na Piazzo del Erbe, moment zatopienia w czas miniony, haust historii i szybkim marszem zmierzamy do opisanego na samym wstępie domu Julii... Ja tam byłam tylko moment, bo niezbyt lubię takie z gatunku "obowiązkowe", ale po drodze rzuciły mi się w oczy piękne szczegóły architektoniczne... 

Piękne wytryny Art Noveau, a za nimi piękny pasaż handlowy... 



,
A stamtąd wąskimi uliczkami o pięknej zabudowie, mijając przytulne kafejki idziemy w stronę słynnej Arena di Verona, wspaniale zachowanego amfiteatru rzymskiego, na którym wystawiane są nadal opery w najlepszej obsadzie i pięknej scenografii... 

,






Amfiteatr ten zbudowany w 30 r n.e początkowo mieścił 30 000 widzów, dziś, po blisko 2000 lat, mieści do 22 000 osób i nadal zachwyca skalą i pięknem swojej koronkowej konstrukcji... 
A w międzyczasie niebo zaciągnęło się chmurami, przyszedł deszcz więc arena zyskała nieco inny koloryt niż na zdjęciach na tle wspaniałego włoskiego błękitu... zyskała jakby na surowości i głębi... 






A za amfiteatrem, na największym placu Werony, Piazza Bra, czekała na nas niespodzianka w formie targowiska z lokalnymi specjałami - serami, winami, ciastami, czego tylko dusza zapragnie, a żołądek pomieści... 






I takim to wspaniałym akcentem i promieniami słońca zza chmur żegnała nas piękna, starożytna Werona... Przed nami kolejny nocleg i kolejne wspaniałe miasto - Padwa. Ale to już inna historia... 


,










,








Komentarze

Popularne posty z tego bloga