Wędrówki po północnej Italii - dzień 4.

5 Małych Cudów - Cinque Terre

Na pewno jest to bardzo znana atrakcja turystyczna, i tysiące razy już opisana. Tym niemniej spróbuję dorzucić swoje 3 grosze... Pięć pięknych miasteczek zawieszonych na stromych zboczach Ligurii, pełnych tradycyjnych domów, kościółków, willi... Można je zwiedzać przemieszczając się między nimi kolejką idącą z La Specia, można je oglądać od strony morza. Ja trochę to połączyłam, w jedną stronę płynęłam stateczkiem a wracałam koleją... Istniał również szlak pieszy łączący wszystkie pięć miejscowości, ale na skutek różnych zdarzeń naturalnych nie cały jest obecnie otwarty i trzeba sprawdzać dostępność na bieżąco. Oczywiście, poza tą turystyczną ścieżką są inne łączące poszczególne etapy, więc jest możliwość przejścia pieszo, tylko trzeba być na bieżąco... 
Wyprawa zaczynała się od Riomaggiore, miejscowości założonej w XIII w. słynącej do dziś ze swoich win. Z portu wypływają stateczki do Cinque Terre a i w samej miejscowości jest co zobaczyć. Nie tylko wielobarwne domy wspinające się po zboczach, ale także pozostałości XIII wiecznego zamku będącego wspaniałym punktem widokowym, biegnące wokół umocnienia, czy też piękny romański kościółek na wysuniętym cyplu.... a potem malutkie wioseczki na spadzistych stokach i wielobarwne wysokie klify... 
Płynąc z La Specia można równiez podziwiać wcześniej otoczone umocnieniami wojskowymi wysepki, a na nich często i piękne rezydencje... 

W drodze z La Specia do Riomaggiore... 





A oto i już widać Riomaggiore... 


A na wysuniętym cypelku już przy wyjściu na morze piękny romański kościółek... 




Wielobarwne klify schodzą stromo do morza... 


A gdzieś wysoko zawieszone w górze małe wioseczki... 


Przed nami już kolejne z pięciu miasteczek - Manarola.



MANAROLA jest maleńka - liczy ok. 360 stałych mieszkańców, ale jest bardzo stara - kościół San Lorenzo zbudowano w 1338 r. Słynie z wina, ale również z dość niedawnej tradycji pięknej iluminacji z okazji Świąt Bożego Narodzenia przedstawiającej sceny z Narodzenia Pańskiego.  Oświetlone rzęściście miasteczko wygląda olśniewająco. Dodatkową atrakcją tych dni jest pokaz sztucznych ogni.



Na części starych murów obronnych osadzono restaurację ze wspaniałym tarasem widokowym. 



A wokół winnice produkujące wspaniałe wino z tej części Włoch. 


A tak wygląa Manarola w okresie Świąt Bożego Narodzenia. 



Następna w kolejności jest Corniglia, maleńka miejscowość (ok. 160 stałych mieszkańców) o korzeniach podobno jeszcze starożytnych, jako majątek należący do Gens Cornelia (stąd nazwa). Z całą pewnością istniała w XII w. i należała do hrabiów Lavagna, potem do potężnego rodu Fieschi, a w końcu w 1276 została zakupiona przez Republikę Genui.
W przeciwieństwie do pozostałych 4 miejscowości Cinque Terre Corniglia nie leży bezpośrednio nad morzem, ale na szczycie przylądka ok. 100 metrów nad linią wody. W górę z przystani wiodą schody o 383 stopniach zwane Lardarina. Na szczęście można także wjechać na górę małym busikiem... 
Podobno był tu też zamek, ale na razie nie wiemy gdzie dokładnie. Mury są zachowanymi fragmentami genueńskich fortyfikacji z drugiej połowy XVI w. 




Przedostatnia jest VERNAZZA, pięknie położone miasteczko wokół naturalnego portu. Pierwszy zapis o niej, jako ufortyfikowanej miejscowości, jest już z 1080 r. Odgrywała już wtedy ważną rolę, jako port będący bazą okrętów zwalczających plagę piratów. W XIII w weszła pod panowanie Genui, nadal pozostając ważnym punktem obrony przed atakami morskich rozbójników. Temu służyły rozbudowywane w XV w fortyfikacje, obejmujące Zamek Doria i umocnienia portu, których pozostałości są widoczne do dziś i stanowią atrakcję turystyczną. Od wielu wieków wokół miasteczka, na tarasach na zboczach rośnie winorośl z której produkowane jest doskonałe wino vernaccia będące do dziś, obok turystyki, podstawą ekonomii Vernazzy. 
Ważnym zabytkiem miejscowości jest kościól Santa Margarita d'Antiochia, wzniesiony prawdopodobnie już w XII w. rozbudowywany i przebudowywany aż do XVII w, kiedy wzniesiono charakterystyczną, potężną ośmiokątną dzwonnicę. 
W 2011 r. miasteczko dotknęła grożna powódź, która spowodowała ogromne błotne lawiny, które dosłownie zakryły budynki warstwą mułu do wysokości 4 m ! Doprowadzenie Vernazzy do poprzedniego stanu zajęło wiele lat i pochłonęło ogromne środki, ale dziś możemy znów je podziwiać !








I na końcu dopływamy do MONTEROSSO al MARE, największego z 5 małych cudów. Tu zatrzymamy się na trochę dłużej... 
Podobnie jak Vernazza, Monterosso należało do Genui i było otoczone umocnieniami tworzącymi wraz z zamkiem linię obrony przed trwającymi wiele wieków atakami piratów, głównie muzułmańskich z baz na terenie obecnej Algerii, Tunezji i Libii. Tą plagę ostatecznie pokonano dopiero w XIX w. 
U stóp dawnego zamku w XVI w. zbudowano kościół i klasztor Kapucynów, istniejący do dziś. Znajdują się w nim, oprócz oryginalnego wystroju wnętrz, także takie dzieła sztuki jak Ukrzyżowanie Van Dycka. Spacer u podnóża klasztoru pozwala przyjrzeć się pięknej panorami miasteczka i okolicy. 
Podążając ścieżką wokół klasztoru dochodzimy do pięknego posągu św. Franciszka, mając stamtąd też doskonały widok na potężną Wieżę Aurory, będącą częścią umocnień miasta i portu. 

Pozostałości zamku, a u ich stóp konwent Kapucynów i Wieża Aurory.


Perspektywa Monterosso od strony morza....


i z perspektywy portu... 


Wieża Aurory





Posąg św. Franciszka.



Cudowne widoki na wybrzeże 






Po spacerze wokół klasztoru cofnęliśmy się na stare miasto. Uwielbiam takie spacery przez zaułki, zaglądając do malutkich sklepików, zatrzymując się na wino lub lody pod parasolami... 





Na Starym Mieście warto zajrzeć do pięknego w swojej prostocie, bardzo starego kościoła parafialnego San Giovanni Battista, zbudowanego z biało-czarnego marmuru. Kościół datuje się na koniec XIII w. Wieńczy go piękna średniowieczna dzwonnica, widoczna z różnych punktów miasteczka. 







Bezpośrednio w jego sąsiedztwie mieści się bardzo ciekawe Oratorio Mortis et Orationis - Confraternita dei Neri, czyli kościół Czarnego Bractwa (od barwy strojów członków). Było to stowarzyszenie powstałe w XVII w, którego celem była pomoc i opieka nad wdowami, sierotami i rozbitkami. 







Idąc wybrzeżem, wychodząc już ze starego miasta w stronę nowego, pelnego hoteli i plaż Monterosso poprzez tunel pod skałami, dochodzimy do ogromnej rzeźby Neptuna lub Giganta. Na początku z pewnością był to Neptun z trójzębem i ogromną muszlą na głowie, która była jednocześnie tarasem willi nad nim... Teraz, po zniszczeniach  w wyniku wojennego obstrzału i działania sztormów z rzeźby odłamało się już sporo... Dlaczego jej nie odnowią i nie przywrócą do świetności, nie wiem, ale jak tak dalej pójdzie, to może przy którymś kolejnym sztormie zniknąć... 


A to willa, której częścią jest gigant. 


I tym sposobem dobiegła końca moja relacja z 5 małych cudów liguryjskiego wybrzeża. 

Pozdrawiam i zapraszam na ciąg dalszy - do Werony ! 



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga