Sozopol - depcząc po śladach starożytnych Greków - zimą... 

Po relacji z gorącej Tunezji zastanawiałam się, gdzie udać się w pogoni za wspomnieniami.... Niby zakładałam, że będę pisać o miejscach, które zwiedzałam w miarę chronologicznie, z drugiej strony myślałam o wybraniu wyprawy na chybił -trafił... 
I w końcu zdecydowałam się na wersję pośrednią. Na pierwszy rzut pójdzie po wyprawie z każdego kolejnego roku, chyba, że mi się koncepcja zmieni... 
Stąd tą serię postów poświęcę naszej zimowej - sylwestrowej wyprawie do Bułgarii i Konstantynopola. 
Rok był 2009, koniec grudnia mroźny tak, że dziś trudno uwierzyć - w nocy dochodził do -20 stopni..., a my, czyli ja, moja Mama, mój syn i przyjaciółka (w zasadzie ten sam zespół co na wyprawie do Tunezji) wybraliśmy się na Bałkany w poszukiwaniu innego słońca i innego Sylwestra... Pierwszy raz wybór padł na wycieczkę autokarową. Hmm... oj, przy tej odległości to przejazdy okazały się dość mało komfortowe... szczególnie dla syna, któremu Pan Bóg nie poskąpił wzrostu... 
Ale po prawie dobie w autokarze dobiliśmy do naszego punktu pobytu, skąd były jeszcze kolejne wycieczki - do Sozopola.
Historyczny Sozopol, pięknie położony na wcinającym się głęboko w morze półwyspie, to jedno z najstarszych miast w Bułgarii. Założony w 610 r pne, jak dziesiątki innych ośrodków miejskich w tym rejonie przez kolonistów z Grecji, tym razem z Miletu. I nie było to miasto byle jakie. Apollonia, jak zwało się w starożytności, było ośrodkiem kultu Apolla (a jakże....) i słunęło z wspaniałego posągu tego boga dłuta Kalamisa, słynnego rzeźbiarza greckiego z V w pne. Jak tereny obecnej Bułgarii objęli we władanie Rzymianie, to posąg pojechał do ... Rzymu.
Po turbulencjach i epoce upadku u schyłku starożytności miasto zapadło w długi sen. Dziś po starożytnych zabytkach w zasadzie nie ma śladu. Dopiero od XVII w, jeszcze pod panowaniem tureckim, zaczęły się czasy ponownego rozwoju. Dziś skarbem Sozopola jest starówka pełna pięknych drewniano-kamiennych domów (ok. 200 ocalało) z XVIII i XIX w znajdujących się w obrębie dobrze zachowanych murów obronnych. 
w lecie jest tłoczno, zielono, można popłynąć na największą wyspę Bułgarii pod wezwaniem św. Iwana, lub na mniejszą pod wezwaniem św. Piotra. Wyspy są oazami przyrody, na wyspie św. Iwana są ruiny klasztoru prawosławnego, od kórego wzięła swoją nazwę oraz największa latarnia morska Bułgarii, dzieło Francuzów z końca XIX w. Mniejszą wyspę św. Piotra nazywają także Wyspą Ptaków - nazwa mówi sama za siebie... 
Dla wielbicieli przyrody jest stąd niedaleko do Rezerwatu Rzeki Ropotamo, gdzie w lecie można popłynąć stateczkiem, lub też dostać się lądem. W zimie musieliśmy się ograniczyć do sozopolskiej starówki. Z drugiej strony w tym sezonie było dość bezludnie i można się było jej pięknem napawać bez tłoku i zgiełku. I tak było pięknie... i w porównaniu do mrozów Polski było znacznie cieplej a niebo czasem było cudownie błękitne, a czasem pięknie usiane formacjami szybko zmieniających się chmur...




Niektóre domy odrestaurowano pięknie.. 



Niebo błekitne nad nami, i piękna architektura wokół. 


Bardzo ciekawy wiatrak postawiony bezpośrednio na murach... 




Widok z historycznego półwyspu na wybrzeża zabudowane nowymi hotelami i budynkami.


Widok na Wyspę św. Iwana.


Widok na wybrzeże ze wzgórza gdzie stał nasz pensjonat. 



Księżyc w pełni nad pięknym wybrzeżem.... 


















Komentarze

Popularne posty z tego bloga