Konstantynopol - pierwsze spotkanie... 

Są miejsca do których się wraca i wraca i nigdy nie ma dość... Mimo tego, że jest jeszcze tyle innych punktów na globie, które do nas wołają i wabią nas na tysiąc sposobów, to z ograniczonego zasobu czasu, wycinamy po raz kolejny parę dni w tym szczególnym miejscu... 
Jeszcze nie dotarłam do Rzymu, chociaż większość moich pasji historycznych jest bezpośrednio związane ze światem antycznym, ale w Konstantynopolu mogłabym robić za przewodnika i poruszam się w nim prawie na pamięć... W Konstantynopolu, nie w Stambule. Konstantynopol to stare miasto objęte murami Teodozjusza, plus jeszcze Pera i Galata. Cała reszta tej ogromnej metropolii mnie nie interesuje... więc nie odwiedzam Stambułu, ani Istambułu, tylko Konstantynopol... 
Wtedy, na przełomie grudnia i stycznia 2009 r. zobaczyłam go po raz pierwszy... i wrażenia miałam mieszane. Moja wizja Konstantynopola była osnuta na jego historii jako kontynuatuora Cesarstwa Rzymskiego, zwanego inaczej Bizancjum (chociaż żaden jego mieszkaniec na przestrzeni ponad 1100 lat by się tak nie nazwał...). Chciałam zobaczyć co z tej historii sprzed podboju tureckiego się ostało i miałam nadzieję na dużo... a z tej wspaniałej przeszłości Drugiego Rzymu zostało bardzo niewiele, jak się miałam przekonać... 
Ale nic... 
Pierwsze kroki. Wysiedliśmy z autokaru, zakwaterowaliśmy się w jednym z wielu malutkich, skromnych hotelików, w budynku, którego na pewno jako historycznego nie można było określić i wyruszyliśmy na podbój miasta... Spodziewałam się wielu zabytkowych budynków, a tu ciągnęły się szeregi współczesnych, niezbyt ładnych domów, gdzieniegdzie tylko poprzetykane znacznie starszymi budowlami, często w niezbyt dobrym stanie... Skierowaliśmy kroki ku głównej ulicy, Ordu Caddesi, tej samej, która istniała tu od czasu założenia Konstantynopola. To ona łączyła Forum Teodozjusza, Forum Konstantyna z terenami nadbrzeżnymi gdzie znajdowało się serce miasta - pałac cesarski, Hippodrom, Hagia Sofia... Dziś jest to główna oś komunkacyjna starego miasta, bardzo tłoczna i ruchliwa. Wzdłuż niej położone jest wiele ważnych zabytków, ale czasem trzeba trochę się przyłożyć do tego, aby ich nie przegapić... 
Myśmy wyszli z uliczki przy której był nasz hotelik prosto na Meczet Laleli zbudowany w II połowie XVIII w. przez sułtana Mehmeda III. Piękna, koronkowa konstrukcja z jednym miranetem i wnętrzem w stylu tureckiego baroku jest warta odwiedzenia. Kiedyś do meczetu należały także karawanseraje i inne użytkowe budowle, dochody z których służyły jego utrzymaniu. Czas starł je z powierzchni ziemi... ale pozostał meczet oraz mauzoleum sułtana Mehmeda III, jego syna Selima III i córek.... A od meczetu wzięła nazwę cała dzielnica i znajdujący się w jej obrębie uniwersytet. 




Z uliczki gdzie był nasz hotelik wyszliśmy wprost na Laleli Mosque.


Do meczetu przynależą także mauzolea sułtana Mehmeda III i Selima III, jak też córek Mehmeda III.




Chociaż nie należy do największych, wnętrze Laleli Mosque jest piękne i warte zobaczenia. 

Idąc dalej główną ulicą w kierunku dzielnicy cesarskiej mijamy skromne szczątki Forum Teodozjusza (trzeba się trochę przyłożyć, żeby je odnaleźć i docieramy do Forum Konstantyna, gdzie zachowała się kolumna, na której stał kiedyś jego posąg. Dobrze, że przynajmiej kolumna ocalała... 


Wędrując nawet w zimie można napić się świeżego soku z granatu czy pomarańczy, jak też zobaczyć ludzi wykonujących zawody, które u nas zaniknęły.. Temperatury były zresztą ok. 15 stopni, więc w zasadzie nasza wiosna... 


Po drodze mignął nam jeszcze ważny Meczet Bajazyta (Bayazit Mosque), drugi najstarszy meczet wzniesiony po podbiciu Konstantynopola. Jednak tym razem nie mieliśmy na niego czasu... 


I w końcu doszliśmy do serca Konstantynopola, do dzielnicy cesarskiej, gdzie mieścił się pałac, najpiękniejsze kościoły, Hippodrom... Teraz wygląda to trochę inaczej, ale struktura została zachowana... Tam, gdzie był Hippodrom mogący pomieścić 100 000 widzów, dziś jest Plac Ahmeda (Sultanahmet Square), perspektywa którego zamknięta jest z jednej strony przez królujące kopuły Hagia Sofia a z przeciwległego boku przez wspaniały Meczet Błękitny (Blue Mosque). 


Hagia Sofia, inspiracja setek kościołów i ... meczetów... 


Meczet Błekitny.


Wzdłuż boku placu stoi pałac Ibrahima Paszy, najsłynniejszego tureckiego wezyra, szwagra Sulejmana Wielkiego, dziś Muzeum Tureckiej i Islamskiej Sztuki.

Błękitnemu Meczetowi, Hagia Sofii należą się osobne posty, tak samo jak cudownym Cysternom Justyniana i paru innym miejscom.. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga