Gdzieś po drodze do Kairouan... 

Tunezja to oprócz zabytków, bazarów, restauracyjek to dla nas przede wszystkim drogi... Ile razy tam nie przyjeżdżam, to zdumiewa mnie, że ciągle jakieś są w budowie... i to wszędzie, we wnętrzu kraju, na głównych trasach, kurz, sprzęt, czasem trochę ciężko przejechać... Niestety, często także wzdłóż dróg ciągną się rozwiane przez wiatr tabuny plastikowych resztek, butelek, płacht, opakowań, owijające się wokół pni drzew oliwnych, zawieszone na krzakach... To mnie chyba najbardziej wkurzało... i to się nie zmienia.... 
Ale wracając do tematu. Kolejnym naszym celem był Kairouan, święte miasto islamu, stolica 2 potężnych dynastii rządzących tą częścią Afryki, w szczytowym momencie od Maroka po Egipt... 
Sama droga też przyniosła nam wiele pięknych momentów, wartych wspominania.. 
Nie lubię jeździć głównymi drogami, jak mogę to wybieram boczne, czasem dłuższe, ale ciekawsze, nie zatłoczone. Lubię patrzeć, gdzie nas doprowadzą... 
Tu w pamięć zapadł nam postój gdzieś w środku nicości, już nawet bym nie była w stanie odtworzyć tego szlaku. Zatrzymaliśmy się aby coś wypić i przekąsić w zwykłej lokalnej kafejce w bardzo urokliwym miejscu, małym miasteczku na wzgórzu, z pięknym widokiem na okolicę... Trochę autentycznej Tunezji.



Wokół gaje oliwne... 


,Tak mogły się ciągnąć kilometrami wokół Thysdrus (El Jem), zanim wycięto je lub spalono, a systemy nawadniania zniszczono... 


Oliwki, oliwki, aż po horyzont, czasem ogrodzone żywopłotem z agawy... 



Pośrodku gajów wodny skarb... 


Z góry można podpatrzyć życie w domach... 


Spotkały się 2 panie starsze przy malutkim zabytkowym meczecie... 


,
A przy meczecie urokliwa kafejka..




.. z przemiłą gospodynią... 


Póki jeszcze skwaru nie ma można przysiąść na tarasie.. 


Nad miasteczkiem skalny szczyt.. 


A pod szczytem, wśród agaw, czteronożni mieszkańcy.. 


A nam czas dalej w drogę... 

W kolejnym miasteczku, którego nazwy niestety juz nie pamiętam, natrafiliśmy na muzeum miejscowego rzemiosła. Nie odwiedzam muzeów zbyt często, jakoś do mnie nie przemawiają, ale tu wstąpiliśmy i nie rozczarowaliśmy się Piękne przedmioty z cudownego drzewa oliwnego, wspaniałe hafty, koronki, stroje, meble, przeróżne zdobne przedmioty codziennego użytku zostały nam w pamięci, a trochę utrwaliło się na zdjęciach.. 






,









Za takim biurkiem miło sobie przysiąść... 


Z tyłu fotel przyciągający uwagę swoim niecodziennym kształtem.. 
,

A na zewnątrz znów piękna zieleń... 

Nieplanowana wizyta, takie są często jak wisienki na torcie, bylo na czym oko zawiesić... A potem znów hop do samochodu i kierunek Kairouan... 




,












,
 
,



Komentarze

  1. Zachwyciłam się wtedy Tunezja..Wjazd do tej górskiej wioseczki był karkołomny ale kupiony tam dywan i bieżnik z wielbładami wynagrodzil uczucie strachu nad przepaścia...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga