Korona na wzgórzu...

Tunezja uczy pokory... To kraj daleko więcej niż pięknych plaż, złocistego piasku ciągnącego się kilometrami, urokliwych starych zaułków bazarów, wypraw na pustynię z obowiązkową przejażdżką na wielbłądzie... Wszystko to prawda, ale pod tym drzemie o wiele, wiele więcej... 

Każdy, którego znudzi ten blichtr tanich wakacji i trochę się rozejrzy po kraju może wpaść w zdumienie. Spod zapomnienia wyłania się gęsta sieć potężnych ośrodków miejskich połączonych świetnymi drogami. Można wtedy sobie zadać pytanie, jak bogaty musiał być to kraj, by dwa tysiąclecia temu być w stanie te ośrodki stworzyć, utrzymać, wyżywić... I jak musiał być ludny, skoro w każdym z tych ośrodków były potężne fora, amfiteatry na kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, teatry, odeony, hippodromy, czyli instytucje pożytku publicznego dla bardzo licznych klientów... 
Dzisiejsza Tunezja była krajem bardzo bogatym, dzięki handlowi i znakomicie rozwiniętemu rolnictwu, co dziś wydaje się nieprawdopodobne. 
I uczy nas pokory gdy widzimy kontrast między wtedy, a dziś i gdy zrozumiemy, że nic nie jest dane na zawsze, że żadna cywilizacja nie jest wieczna i że rozkwitu do upadku jest tylko jeden krok. Czy napawdę jesteśmy bezpieczniejsi za swoją zaporą z wynalazków, internetu i smartfonów niż mieszkańcy wiele wieków temu? A może to tylko wygodna ułuda... 

Ale... wracajmy na piękny Półwysep Bon, dawny spichlerz Imperium Rzymskiego. Jedziemy najpierw do Kelibi, wspaniałej fortecy z  XVI w, korony fortyfikacji na wysokim na 150 m wzgórzu nad miastem o tej samej nazwie. Oczywiście, to miasto nazywało się inaczej i jego korzenie sięgają daleko w przeszłość. 
Założone w V w pne przez Kartaginę jako warowne Aspis, stało się świadkiem pierwszego desantu Rzymu na ziemi Afryki w 255 r pne. To tu rozegrała się pierwsze oblężenie i pierwsza bitwa I wojny punickiej po tej stronie Morza Śródziemnego. Dzisiaj jest to średniej wielkości ośrodek miejski, z pięknymi plażami i wspaniałym klimatem na zimowy lub wczesnowiosenny wypad (styczeń ma średnie temperatury ok. 17 stopni i dużo słońca). 
Myśmy tam zjedli najlepszą rybkę w miejscowej restauracji, a potem pojechaliśmy zobaczyć ogromną fortecę górującą nad miastem. Pierwszy fort powstał, jak i miasto, w V w. pne.Obecnie zachowana budowla, największa twierdza zachowana w Tunezji, jest z czasów podległości Imperium Ottomańskiemu, z zauważalnymi elementami epok wcześniejszych, aż do starożytnych korzeni. 
Widok na morze i okolice zapiera dech... 


Korona twierdzy na wzgórzu budzi szacunek...


Ale najpierw trzeba się wspiąć... 


I można wejść...


A potem już podziwiać... 
Najstarsze warstwy murów pamiętają czasy punickie i rzymskie... 


Widok na morze błękitu za murami... 


... i morze kwiatów wewnątrz fortu... 


Tu Rzymianie stanęli po raz piewszy zbrojną wyprawą na afrykańskiej ziemi... 


Przeminęli Rzymianie, Turcy, Francuzi, a port dalej trwa... 


Jak i twierdza ponad nim, a w jej mury wpisana jest obecność każdej z kolejnych cywilizacji na tych ziemiach... 



Ostatnie wojska jakie stacjonowały w forcie, to siły włoskie i niemieckie w czasie II wojny światowej, więc... może to nie koniec jego militarnej historii???





Komentarze

Popularne posty z tego bloga